Author Archive

Odwaga cywilna.

maj 29th, 2009 Kategoria antystres | 2 komentarze »

Cóż to takiego jest, ta odwaga cywilna?
Dlaczego tak niewielu stać na nią?
Dlaczego strach tak paraliżuje, że nie sposób się go pozbyć?

Pytań można by stawiać wiele, gorzej z odpowiedziami, bo najwyraźniej większość z nas woli być anonimowa, bo to rzekomo zwiększa komfort bezpieczeństwa. A jeżeli tak rzeczywiście jest, to dlaczego ten komfort nie przekłada się na odwagę?

Internet jest królestwem anonimowości, bo o ileż łatwiej ukrywać się za nickiem, zdobywając na rzekomą odwagę, wypisując przeróżne treści, nie zdradzając swojego imienia i nazwiska.
Nick może ubliżać, wyzywać nawet oskarżać, a to dla wielu doskonała okazja do okazania swojej rzekomej odwagi, co widoczne szczególnie na różnego rodzaju forach i w komentarzach pod artykułami.
Nick to ?supermen? to wzór do naśladowania, bo nagle wykrzyczy prawdę, odważy się zmieszać kogoś z błotem, a jego naśladowcy mają w końcu wzór, bo dodaje im szczególnej odwagi.

Odwaga cywilna nie jest na pewno tą wojskową, wymagającą szczególnego charakteru, kiedy to ma się wroga, którego należy zniszczyć. Takie są prawidła wojskowego rzemiosła, i trudno się temu dziwić, w końcu dba ono o nasze bezpieczeństwo.
Odwaga cywilna, to postępowanie na polu cywilnym, a więc w codziennym życiu, gdzie ścierają się różne nie wojskowe interesy. Jest to nasza codzienność, praca, dom, współżycie z sąsiadami czy innymi ludźmi, ocierających się o nas w swej codziennej drodze.
W tej codzienności nie możemy być anonimowi, przynajmniej dla najbliższych, sąsiadów czy współpracowników. A skoro nas znają z imienia i nazwiska, wiedzą gdzie mieszkamy, znają wiele danych o naszym życiu, musimy sprawiać pewne pozory, by skutecznie innych oszukać.
I tak rozpoczyna się taktyka postępowania, zmierzająca do nie zdradzenia swoich myśli/intencji/ przy pomocy ładnych słów, będących swoistym lepiszczem dla słodkolubnych much.
Gdzie tylko można stosuje się słowo parawan, mające ukryć prawdę o nas, prawdę często brutalną, bo nie pasującą do ogólnie przyjętych norm obyczajowych czy moralnych.

Odwaga cywilna to umiejętność ukazywania się takim, jakim jest się naprawdę. Tak więc jeżeli jestem brutalnym, to takim mam się przedstawiać, innymi słowy, co myślę to mówię, nie kalkulując czy uzyskam jakieś korzyści czy straty, po prostu walę prosto z mostu, nie dbając o opinię jaką mi inni wystawią.

W internecie rzadkością jest używanie swego imienia i nazwiska, nie mówiąc już o zdjęciu, które ukazuje twarz.
Jakże to, mam się demaskować?
A co pomyślą o mnie ci, którzy mnie znają?
I tu okazuje się, że odwaga cywilna dla wielu, to zbyt dużo, to tak jakby szpieg miał zdradzić swoją tożsamość wrogowi, którego szpieguje.
O ileż łatwiej ukryć się za nickiem i krzyczeć o zamachu na wolność, o deptaniu godności człowieka i temu podobnych hasłach, co w konsekwencji nie przynosi efektu, bo nikt nie traktuje poważnie anonimowców.
Zresztą dlaczego miałby to robić, skoro dla niego jest to tylko nic nie mówiący nick/parawan/ przesłaniający prawdziwego rozmówcę ?

Internet obecnie aspiruje do piątej władzy, gdyż jest to potężne narzędzie mogące skutecznie o ten przywilej walczyć. Musi jednak najpierw nastąpić przewartościowanie w jego obrębie, musi zmniejszyć się anonimowość, która dla władzy i tak nie jest problemem, gdyż to, co chcą to i tak wiedzą. To internauci z jakichś powodów wolą utrzymywać się w fałszywym mniemaniu, że są anonimowi, że nikt ich nie rozpozna, czym sami sobie wyrządzają największą krzywdę.
Każda np. petycja wnoszona za pośrednictwem internetu a podpisana przez anonimowych petentów, natychmiast rzucona będzie do kosza jako niewiarygodna, czemu nie można się dziwić, w końcu to sama tylko fikcja. A któż na poważnie traktuje fikcję? Nawet ty, np. nick ?jhv? wiesz doskonale o tym, że ten podpis jest fałszywy.

Czy warto wykazać odrobinę odwagi cywilnej i zacząć występować pod swoim imieniem i nazwiskiem?
Na pewno warto, w końcu reklamujesz siebie, zaczynasz być rozpoznawalny i w końcu zaczniesz odnosić sukcesy jako Jan Kowalski a nie jako ?jhv?.

Obserwuję zatrważającą rzecz. Otóż brak odwagi cywilnej dotknął już nawet tych, co to za nickami się ukrywają.
Do czego to wszystko zmierza?
Co chcecie w ten sposób osiągnąć?
Kiedy zrozumiecie, że taki sposób postępowania jest jak najbardziej na rękę wszelakiej władzy?

http://www.jakubsztajber.pl/

Piłeczka

maj 28th, 2009 Kategoria Inne | no comment »

Dawno, dawno temu, na małej polanie pośród drzew, tuż opodal bloków mieszkalnych, bawiła się mała gromadka dzieci. Jak to u dzieci bywa, panował tam gwar i jedna wielka zabawa, w której dominowała radość.
Nagle, niebo zasnuły ciężkie czarne chmury. Zerwał się porywisty wiatr, a cała gromadka się rozpierzchła.
Na środku placu pozostał jedynie mały chłopiec, w potarganym ubranku, umorusany, jakby dawno się nie mył, wystraszony i zapłakany. Przeraźliwie wzywał pomocy, lecz nikt na nią nie reagował, bo najwyraźniej był na tym świecie sam.
I w takiej to chwili, nagle ciężkie chmury się rozerwały. Pojawił się promyk słońca, rozświetlając swą mocą polankę. Chłopczyk natychmiast skierował swój wzrok do góry. Ujrzał małą jasną chmurkę, na której siedział uśmiechnięty klown, z wymalowaną wieloma kolorami twarzą. Cały czas się uśmiechając, skierował rękę w stronę chłopczyka, a kiwając palcem przywoływał go do siebie, spuszczając na dół, ze swojej chmurki, sznurową drabinę.
Chłopczyk szybko wspiął się na nią, i stanął przed jego obliczem.
– Mam dla ciebie prezent ? powiedział klown. Ujął chłopca za rączkę wręczając mu małą piłeczkę, po czym dodał, – pamiętaj, pilnuj jej, nie wypuść nawet na chwilę, gdyż jest to twój największy skarb.-
Chłopiec natychmiast zacisnął swoją małą piąstkę trzymając z całej siły małą piłeczkę, po czym powrócił na dół. Zanim dotknął ziemi, wszystko powróciło do poprzedniego stanu, pojawiły się także dzieci. Mały chłopiec z radością rzucił się w wir zabawy, a po chwili jego rączka się otworzyła i mała piłeczka potoczyła się gdzieś w zarośla. Szukał jej przez chwilę lecz nie mógł znaleźć, więc szybko powrócił do dzieci, by się z nimi bawić.
W jakiś czas później, podczas kolejnej zabawy, powtórzyła się ta sama sytuacja. Niebo spowiły czarne chmury, zerwał się silny wiatr i znowu na placu pozostał tylko ten chłopiec.
Klown siedzący na chmurce zapraszał go do siebie, spuszczając sznurową drabinę. Chłopczyk natychmiast przypomniał sobie piłeczkę. Spojrzał w swą rączkę, a nie widząc jej tam, zacisnął mocno i powędrował do góry.
Ledwie przed nim stanął, ten natychmiast zapytał ? czy masz piłeczkę, którą ci dałem?-
– Tak ? odparł stanowczo chłopiec, pokazując swą zaciśniętą piąstkę.
Uśmiechnięty klown, ujął go za rączkę i patrząc prosto w oczy, powiedział ? wierzę, że piłeczkę masz, lecz pamiętaj, nie zgub jej, gdyż jest to twój największy skarb.-
Chłopiec powrócił na dół i jak to w życiu bywa, zajęty swoimi sprawami, nie zauważył nawet kiedy i gdzie otwarł swą dłoń, zapominając, co w niej trzymał.

Życie toczyło się do przodu, gromadka rozpierzchła się, a dzieci wyrosły na dojrzałych ludzi, rozchodząc się każde w swoją stronę. I tylko polanka pozostała na swoim miejscu, jako niemy świadek wydarzeń, a dawniejsze krzaki wyrosły na okazałe, zdrowe drzewa.

Po wielu latach, polankę tę odwiedził starszy człowiek. Szczupły, twarz poorana zmarszczkami, nieco przygarbiony i cały czas ze spuszczonym wzrokiem, jakby bał się spojrzeć komuś w oczy.
Przystanął obok jednego z drzew, oparł się o nie plecami, po czym zamarł w bezruchu. Stał tak dłuższą chwilę z oczami zamkniętymi, i był niczym to drzewo, o które się opierał. Poruszał się tak jak one, raz do przodu, to znowu do tyłu, i było w tym coś niesamowitego, gdyż wyglądało to tak, jakby stał się drzewem.
Po dłuższej chwili otworzył oczy, a w chwilę później z jego ust wydobył się głos. ? Boże, odnalazłem swoją piłeczkę ? po czym rzucił się przed siebie i czołgając pomiędzy krzakami wyciągnął z nich małą piłeczkę. Tę samą, którą wiele lat temu, pamiętnego dla niego dnia, otrzymał od klowna, siedzącego na chmurce.
Na jego ustach pojawił się uśmiech, po twarzy zaczęły spływać łzy szczęścia, a cała twarz nabrała nagle zupełnie innego wyrazu. Długo stał z wyciągniętą przed siebie ręką, wpatrując się w odnalezioną piłeczkę.
Po chwili zacisnął swą dłoń, wsadził gdzieś głęboka za pazuchę, mówiąc;- tym razem nie zapomnę o tobie, schowam cię dobrze, tak, żeby już nikt nigdy nie przyczynił się do jej utraty.-
Po chwili wyruszył gdzieś przed siebie, raźnym i zdecydowanym krokiem, z wyprostowaną sylwetką i uśmiechem na twarzy.
Jaki morał z tej historii? Na to każdy sam sobie musi odpowiedzieć.

http://www.jakubsztajber.pl/