Rozmawiałem kiedyś z pewną osobą… opowiedziała mi o tym jak pewnego dnia „odkryła swoje prawa”.
Dziwnie to zabrzmiało, ale tak właśnie było „odkryła swoje prawa”. Do czasu ich odkrycia, źle się czuła w swoim domu, źle się czuła przebywając z przyjaciółmi… nawet źle się czuła gdy nie wiedziała nic na omawiany przez innych temat.
Jak to określiła, wszyscy domownicy dookoła niej mieli prawo, zapewnili sobie „swoje terytorium prawne”. Jeden miał prawo słuchania muzyki, drugi miał prawo do leżenia z powodu bolącej głowy, trzeci miał prawo do nie pomagania w kuchni bo miał dwie lewe ręce, czwarty miał prawo wychodzić nie mówiąc gdzie idzie i kiedy wróci.
A ona?
A ona nie miała żadnego prawa! Nie umiała, o swoje zawalczyć. Szanując innych zatraciła własne prawa do tego stopnia, że nawet źle się czuła, gdy inni dyskutowali o polityce,a ona nic na ten temat nie wiedziała. Jak to można nic nie wiedziec o polityce – mówili do niej z pogardą… Nie umiała nawet powiedzieć, ze ją to kompletnie nie interesuje, nie wiedziała, że ma do tego prawo.
Nie wiedziała, że ma prawo się na czymś nie znać. I jakby tego było mało, z tym że się na czymś nie znała czuła się gorsza od reszty.
W dużej mierze było to efektem nabytych doświadczeń… zwykle gdy coś chciała zrobić po swojemu napotykała na sprzeciw, co wiązało się z przykrymi emocjami. Stąd w pewnym momencie przestała nawet prosić o swoje… i jednocześnie źle się czuła, gdy nie umiała uszanować praw innych domowników. Zrozumiała, że tak jest i już.
Na szczęście, do momentu… do momentu gdy zrozumiała swoje prawa. O które bała się dotychczas nawet prosić… Zrozumiała też, że nie musi o nie prosić, może po prostu zachowywać się po swojemu i wcale nie musi się z tym gorzej czuć.
- Mam prawo mówić jak się czuję.
- Mam prawo odmówić.
- Mam prawo nie uczestniczyć w rozmowie gdy nie mam ochoty.
- Mam prawo do swojego miejsca w domu.
- Mam prawo interesować się tym i tamtym.
- Mam prawo spotykać się z takimi a takimi osobami.
- …
Niestety jak mówi, jej prawa nadal spotykają się ze sprzeciwem domowników… ale jak mówi: „Gdy tylko pojawiają się we mnie jakieś emocje, myśli – ze może jednak nie powinnam, powtarzam sobie: mam przecież do tego prawo! Niech się ze mnie śmieją, niech się sprzeciwiają: Ja mam do tego prawo”
A co ja z tej rozmowy wyciągnąłem?
Jedno zdanie:
Mam prawo być sobą!